poniedziałek, 24 grudnia 2018

Desiderate


DESIDERATA
    Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

     Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

     Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

     Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

     Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze
ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Autor: Max Ehrmann

Życzenia udostępnij, proszę, wszystkim.

czwartek, 20 grudnia 2018

Procent składany

Chciałbym przedstawić, na przykładzie procentu składanego, jak ważne jest oszczędzanie.
Albert Einstein powiedział, że „najpotężniejszą mocą we wszechświecie jest kapitalizacja odsetek”.
Obliczanie odsetek od odsetek powoduje, że kwota rośnie wykładniczo.

Weźmy taki przykład:
mamy dwóch braci bliźniaków. Pierwszy z nich, nazwijmy go Rozsądny, postanawia oszczędzać 5 tys. rocznie, czyli nieco ponad 416 złotych miesięcznie, od ukończenia 20. roku życia, na lokacie 5%. Drugi z braci, którego nazwiemy Rozrzutny, stwierdza, że nie chce oszczędzać, że wszystko co zarobi będzie wydawał na dobra konsumpcyjne. Mija 10 lat. Rozsądny, zgromadził, wraz z odsetkami, 81444,73 i postanawia więcej środków na lokatę nie wpłacać, ale nie wypłaca sobie uzbieranych pieniędzy, tylko zostawia całość tej kwoty na kolejne 30 lat, czyli do ukończenia 60 roku życia.
Rozrzutny dopiero mając 40 lat dojrzał do oszczędzania i postanawia, tak jak swój brat, gromadzić 5 tys. rocznie także do 60-tki.
Obydwóch osiągnęli 60 lat. Rozrzutny jest przekonany, że skoro włożył w oszczędności 100 tys., a brat tylko 50 tys., to uzbierał więcej.
Wynik jest następujący:
Rozsądny: 270554,75
Rozrzutny: 165329,78
Mimo tego, że Rozrzutny włożył swojego kapitału dwa razy więcej, wyciągnął ponad 100 tys. mniej od swego brata.


Kapitalizacja odsetek jest jedną z najważniejszych idei finansowych. Czas pomnaża pieniądze. Odsetki się kumulują. Procenty, które już przyrosły, również przynoszą zyski. W ten sposób pieniądze, w sporej mierze, pracują za ciebie.

Pieniądze możesz przelewać bezpośrednio ze swojej pensji automatycznie poprzez stałe zlecenie. Po prostu zostawiasz całą sumę w spokoju, na wiele lat, od momentu swojego pierwszego wynagrodzenia aż do emerytury. Im wcześniej, tym lepiej. A właściwie powinieneś to zrobić jak najwcześniej. W ten sposób nauczysz się żyć za kwotę mniejszą niż zarabiasz, czyli poniżej swoich możliwości finansowych (link).

Zacznij oszczędzać na emeryturę już teraz i pozwól, żeby odsetki przynosiły odsetki. W przyszłości będziesz mógł robić to co kochasz i nie będziesz martwił się na brak środków do życia. Zobacz, ile osób w wieku emerytalnym dorabia (o ile mają jeszcze siłę i zdrowie) do swojej skromnej emerytury. Większość z nich pracuje, bo potrzebują dodatkowych pieniędzy, a nie po to, bo uwielbiają swoją pracę. W przyszłości emerytury będą jeszcze mniejsze albo nie będzie ich wcale.

Opisaną powyżej koncepcję można nazwać „Najpierw zapłać sobie”.
Inwestuj długoterminowo co najmniej 10% wszystkiego, co zarabiasz, i nie ruszaj tych pieniędzy: ani kapitału, ani odsetek. Niech rosną.

Dobrze tę zasadę wpoić dzieciom już przy okazji ich pierwszych pieniędzy.

To nie wymaga nawet silnej woli. Wystarczy decyzja, aby wziąć stuprocentową odpowiedzialność za swoje życie i swoją przyszłość.

Zamiast płacić firmie ubezpieczeniowej za polisę „na życie” (link) i większość wpłaconych pieniędzy nigdy nie zobaczyć, to lepiej wybrać dobrą formę oszczędzania i wyciągnąć znacznie więcej niż się włożyło? Jak na ironię, ludzie powtarzają bezmyślnie slogany reklamowe firm ubezpieczeniowych: „mając polisę na życie można spać spokojnie”, „to mi daje ochronę”. To nie daje Tobie żadnej ochrony tylko Cię zuboża. OK, jeśli nie chcesz nauczyć się dbania o swój majątek, bądź wiecznym przekaźnikiem swoich ciężko zarobionych pieniędzy i wypłacaj wszystkim, tylko nie sobie.

Doskonałym przykładem odwrotności działania procentu składanego są kredyty, które zaciągasz. Niestety, procent działa tutaj na Twoją niekorzyść.
Zobacz jak to działa w przypadku kredytu hipotecznego. Masz oprocentowanie na 3-5%, niby niskie, a mimo to zostawisz w banku kilkadziesiąt lub nawet kilkaset tysięcy. W długoletnim kredycie kwota zobowiązania, w porównaniu do pożyczonych środków, zwielokrotni się. Może lepiej żeby te pieniądze pracowały dla Ciebie aniżeli dla kogoś innego.

Do tego wszystkiego należy dołożyć jedno magiczne stwierdzenie: kluczową formą oszczędzania i ochrony jest stałe zwiększanie swoich przypływów pieniężnych i ciągłe odnajdywanie dodatkowych źródeł przychodu.


Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę, zostaw komentarz i udostępnij swoim znajomym.

wtorek, 18 grudnia 2018

Choroby jatrogenne

Zła diagnoza, błędy popełniane przez lekarzy i służbę zdrowia, powodują wzrost chorób. Prowadzi to do pogorszenia choroby podstawowej (o ile pacjent jest w ogóle chory), wydłużenia czasu leczenia i rozwoju nowych chorób, czyli tzw. chorób jatrogennych.

Główną przyczyną śmierci na świecie nie jest rak ani choroby serca. Prawda jest taka, że choć zgony mają coś wspólnego z chorobą, to w rzeczywistości większość ludzi zabija nie sama choroba, ale zabiegi medyczne wykonywane lub przepisywane przez lekarzy. Już w 2007 roku stwierdzono, że lekarze w USA są w rzeczywistości główną przyczyną zgonów (czynnik jatrogenny). Wynika to z wielu zbędnych procedur i leków, które oni przepisują, jak również z pomyłek lekarskich i błędów diagnozy. Ta niepokojąca tendencja przybiera na sile i się rozprzestrzenia. Im większe nakłady finansowe na służbę zdrowia, tym więcej często niepotrzebnych zabiegów medycznych. Ponieważ tylko około 5-20% wszystkich jatrogennych przyczyn zgonów jest zgłaszane, roczna stopa śmierci spowodowanych przez lekarzy naprawdę może wynosić ponad milion tylko w samych Stanach Zjednoczonych. Co zaskakujące, najbardziej niebezpiecznym aspektem obecnego systemu medycznego jest diagnoza choroby.

Kategoryzacja chorób zaczyna się od ich zdiagnozowania. W zależności od konkretnego objawu dyskomfortu lub bólu odczuwanego przez daną osobę, wizyta u lekarza najprawdopodobniej przyniesie rozpoznanie choroby, którą lekarz zna z nazwy i opisu. Zanim jednak uzyskasz pewność diagnozy, być może będziesz musiał poddać się serii rutynowych badań. Jest więc stetoskop, który stał się symbolem zawodu leczniczego; urządzenie pomiarowe mierzące ciśnienie krwi; liczenie uderzeń serca przez wyczuwanie pulsu; morfologia krwi i badania moczu, być może także prześwietlenie rentgenowskie, EEG, EKG i wiele innych. W sumie istnieje ponad 1400 możliwych testów, z których współczesny lekarz może skorzystać, aby monitorować i ocenić praktycznie każdy kawałek ciała. Chociaż w niektórych przypadkach zastosowanie tych metod diagnostycznych jest uzasadnione i może uratować życie, w zdecydowanej większości przypadków jest to nieuzasadnione, często wprowadza w błąd i jest potencjalnie szkodliwe. W teorii, wysoko zaawansowane technicznie narzędzia diagnostyczne wydają się badać obiektywnie i dawać poprawne wyniki, ale w praktyce są one rażąco zawodne i mogą być równie niebezpieczne dla zdrowia, jak niektóre z najbardziej ryzykownych leków i procedur chirurgicznych.

Dlatego ważne jest, aby nie poddawać się im rutynowo lecz tylko wybiórczo, a jeśli to możliwe, tylko w sytuacjach nadzwyczajnych.


Oto przykłady najpopularniejszych badań i niebezpieczeństwa jakie niosą:
- EKG - elektrokardiogram, monitorowanie czynności serca - wielokrotnie przeprowadzone obserwacje wykazały, że co najmniej 20% diagnoz wykorzystujących EKG było fałszywych;
- EEG - elektroencefalogram - jest używany do pomiaru aktywności mózgu oraz wykrywania guzów mózgu i padaczki. Daje bardzo niepewne wyniki. Co piąta osoba cierpiąca na napady padaczkowe ma prawidłowe odczyty. Z kolei, nawet co piąty zdrowy człowiek może mieć nieprawidłowe EEG. Co gorsza, podłączając maszynę do głowy lalki, maszyna pokazała, że lalka żyje;
- prześwietlenia rentgenowskie - promieniowanie jonizujące o wysokiej częstotliwości fal - powodują raka, choroby serca i inne. Niezrozumiałe jest przepisywanie prześwietleń w formie "profilaktycznej". Na domiar złego, stary sprzęt rentgenowski nadal używany w wielu szpitalach, wydziela 20-30 razy wyższe dawki promieniowania niż jest to konieczne dla celów diagnostycznych;
- mammografia - narzędzie diagnostyczne, które wykorzystuje promieniowanie rentgenowskie (szkodliwość promieniowania jak wyżej) do wykrywania raka piersi u kobiet. Urządzenie jest tak niedokładne, że u ponad 90% badanych wykrywa raka piersi, który po prostu nie istnieje. Dodatkowo, nadmierny ucisk na pierś, który jest stosowany podczas tego badania, może spowodować pęknięcia wewnątrz tkanek, w tym tkanki nowotworowej (jeżeli takowa faktycznie występuje u badanej) i rozbicie masy nowotworowej oraz wylanie śmiercionośnych trucizn na inne narządy.


Obecne uzależnienie ludzi od leków i suplementów nie można uznać za krok naprzód w ewolucji. Raczej jest to przejaw rozpadu życia. Iluzja, że istnieje skuteczne leczenie dla każdej choroby doprowadziła do eskalacji coraz bardziej złożonych form chorób i rosnących kosztów opieki zdrowotnej. Pacjenci, którzy wychodzą ze szpitala myślą, że po wypisie będą już uzdrowieni i wolni od tego, co ich do szpitala przywiodło. Leki, operacje i inne zabiegi oszukują w ten sposób ludzi. Przepisywane „leki” powodują często te same problemy, na które są przepisywane, dodając jeszcze od siebie skutki uboczne ich stosowania. Tymczasem wystarczy wyrzucić z ciała trujące substancje (link), wesprzeć organizm w jego wysiłkach uzdrawiania, wytrwać w nich, zadbać o higienę wewnętrzną i osiągnąć zamierzone rezultaty - zdrowie.

„Doskonały lekarz, to ten, który zapobiega chorobie, zwyczajny to taki, który potrafi chorobę wyleczyć. Ten zaś, który chorobę tylko leczy, to żaden lekarz”.

Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

czwartek, 13 grudnia 2018

Wydawaj mniej niż zarabiasz

Będziesz bogaty pod warunkiem, że będziesz wydawał mniej niż zarabiasz.
Jest to uniwersalna zasada ludzi bogatych i klucz do wolności finansowej. Jeżeli będziesz puszczał od razu to co zarobisz, zawsze będziesz niewolnikiem pieniądza i będziesz pracował dla pieniędzy, a pracę będziesz traktował jak przymus.


Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Podobnie jest z wydawaniem pieniędzy. Im więcej zaczynasz ich wydawać, tym trudniej Ci przestać. Zaciera się różnica między potrzebą a zachcianką. Wszystko staje się wtedy potrzebą, ale jest to potrzeba chwili. Stajesz się zakupoholikiem, czyli osobą uzależnioną od kupowania. To co wpłynęło do Ciebie, szybko wypływa. Jesteś przekaźnikiem pieniędzy. Forsa jest tak gorąca, że pali Tobie ręce i nie możesz jej w nich utrzymać.

Nie ma takiego majątku, którego nie sposób roztrwonić. Nawet jeśli teraz stałbyś się najbogatszy na świecie, byłbyś w stanie wszystko przepuścić.

Nie ma znaczenia, w którym miejscu w tej chwili jesteś i ile masz lat.
_Jesteś studentem i masz niewielki budżet w wysokości 1000 zł miesięcznie. Ale może wciąż mieszkasz u rodziców i nie masz do opłacania rachunków. Spokojnie możesz zatrzymać w swojej kieszeni część swojego budżetu. Uczniowie i studenci mają zazwyczaj sporo czasu wolnego. Wykorzystaj go dobrze.
_Zarabiasz najniższą krajową i mówisz, że nie masz z czego odłożyć. Zamiast siedzieć z założonymi rękami, znajdź dodatkowe źródła dochodu i oszczędzaj wszystko to, co dodatkowo zarobiłeś.
_Zmieniłeś pracę i Twoje przychody skoczyły z 3 tys. do 6 tys. To super, ale nie puszczaj wszystkiego i nie szukaj wydatków dla wyższej wypłaty. Jeszcze przed chwilą potrafiłeś żyć za 3 tys. i było całkiem dobrze. W nagrodę, że znalazłeś lepiej płatne zajęcie i podwoiłeś zarobki, zwiększ swoje wydatki o kilkaset złotych, a ponad 2 tys./mies. gromadź i inwestuj.
_Masz niestabilne źródło dochodu i jednego miesiąca potrafisz zarobić 10 tys., a w następnym ledwo 2 tys. Dostosuj wydatki do poziomu swojej najniższej pensji, a pozostałość oszczędzaj. Przestaniesz się zamartwiać, że w przyszłym miesiącu nie będziesz miał z czego żyć i szybko zgromadzisz spory kapitał.

W ciągu całej aktywności zawodowej przez Twoje ręce przejdą miliony.
Jeśli Twoja średnia pensja przez 40 lat pracy wyniesie ponad 4 tys., to w rok zarobisz 50 tys., a przez 40 lat, 2 miliony (4 tys. złotych to w 2018 roku średnia krajowa).
Nawet jeśli będziesz otrzymywał wypłatę w okolicach najniższej krajowej, czyli 2 tys., to zarobisz przez całe swoje życie milion złotych.
Po pierwsze, dąż do znacznie wyższych przychodów niż te z powyższych przykładów.
Po drugie, ważniejsze ile z tego wszystkiego zatrzymasz; mniej ważne jest ile zarobisz.

Z czasem Twoje przychody będą prawdopodobnie tylko rosły. Dostaniesz premię, podwyżkę, awansujesz albo zmienisz pracę, w której otrzymasz wyższe wynagrodzenie. Do tego zdobądź dodatkowe zajęcia, które też przyniosą Tobie dochód. Czasem może trafi się inny zastrzyk gotówki w postaci spadku, czy darowizny. Nie oznacza to jednak, że proporcjonalnie do większych dochodów, Twoje wydatki powinny w takiej samej proporcji wzrastać. Dostałeś ekstra kasę - nie szukaj gdzie by tu ją od razu wydać. OK, to normalne, że chcesz lepszego standardu. Dlatego rozwiązaniem będzie przeznaczenie ułamka kwoty podwyżki na polepszenie jakości życia, a część na powiększenie majątku.

Swojej świetności zawodowej w rzeczywistości będziesz miał prawdopodobnie tylko około 20 lat. Między 25. a 45 rokiem życia będziesz w stanie zrobić najwięcej. Jeśli prześpisz ten czas będzie Tobie coraz trudniej wyjść z letargu i zamiast żyć pełnią życia zaczniesz: narzekać, bezproduktywnie spędzać czas, roznosić plotki i stać w kolejkach do lekarza.

Możesz zarobić miliony, wszystko puścić i nie mieć nic.
Podstawą wzbogacania się jest dobre i dostatnie życie, ale zawsze poniżej swoich możliwości finansowych.

Co mi da, że całe życie będę oszczędzał i inwestował?
• Ty i Twoja rodzina będziecie żyć w dostatku przez całe życie;
• większy komfort i spokój;
• jeśli stale będziesz powiększał swój portfel w aktywa, szybko zostaniesz rentierem;
• nie będziesz gonił za pieniądzem i nie staniesz się jego niewolnikiem;
• będziesz mógł cieszyć się życiem na każdym jego etapie - zdobywanie majątku może być bardziej satysfakcjonujące niż posiadanie;
• świadomość, że osiągnąłeś wiele napawa większym optymizmem;
• w przyszłości będziesz w stanie pomagać innym.

Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

Święta - czas prezentów

Najlepszy prezent, to taki, który ma największą ważność dla osoby obdarowywanej. Nie musi być wcale wymyślny, zaskakujący, czy drogi, bo cena często nie ma wpływu na prawdziwą wartość prezentu i na jej praktyczność.
Najlepszym prezentem, jaki możesz komuś podarować, to dokładnie ten, który ktoś sobie zażyczył.
(Dlatego umiejętność słuchania ze zrozumieniem zawsze jest bardzo ważna 😊).

Nie zapominaj, że najważniejszymi prezentami dla nas i dla naszych najbliższych są dobra niematerialne.

Zapraszam do obejrzenia prezentacji Damiana.

wtorek, 11 grudnia 2018

Zdrowy, a po wizycie chory

Znany ultramaratończyk Scott Jurek, w wieku 12 lat podczas badań kontrolnych, miał zmierzone ciśnienie krwi i lekarz stwierdził, że jest za wysokie. Dla potwierdzenia diagnozy ojciec Scotta zaprowadził chłopaka do innego lekarza. Wynik był ten sam. Lekarz przepisał proszki. Scott powiedział rodzicom, że nie będzie brał tabletek, ale rodzice byli nieugięci. Gdy Scott zaczął krzyczeć i płakać na widok tabletki, którą miał połknąć, mama Scotta odłożyła proszek.
Następnego tygodnia Scottie z ojcem pojechali do innego specjalisty. Ów lekarz wyłączył światło w gabinecie i polecił chłopcu, aby wyobraził sobie jakieś miejsce, w którym czuje się szczęśliwy. Scott pomyślał o spokojnym lesie, w piękny, letni dzień. Lekarz powiedział żeby Scott zamknął oczy i został tam, ze swoimi myślami. Dzięki temu zabiegowi ciśnienie stało się prawidłowe. Gdyby jednak wtedy Scott zaczął łykać tabletki, raczej nie zostałby zawodowym biegaczem.

Nigdy nie słyszałem żeby w Polsce jakiś lekarz zastosował podobną metodę, a przecież terapie relaksacyjne oraz zmiana diety i stylu życia mogą obniżyć ciśnienie krwi szybko i skutecznie. W praktyce jednak wizyta trwa kilka minut, gdzie lekarz czasem nawet na Ciebie nie spojrzy, bo jest zbyt mocno zajęty wypisywaniem recepty.

Na samą myśl o badaniach kontrolnych niektórzy zaczynają się denerwować. U wielu pacjentów fakt pomiaru ciśnienia w gabinecie lekarskim wiąże się z reakcją stresową. Zjawisko to znane jest jako „syndromem białego fartucha”. W przypadku takiego „nadciśnienia”, ciśnienie krwi zazwyczaj spada do normalnego poziomu zaraz po wizycie u lekarza.

Wiele osób nie lubi być sprawdzana i poddawana jakiejkolwiek kontroli. To trochę jak zatrzymanie na drodze przez policjanta lub kontrola biletów w autobusie. Niby wiesz, że wszystko jest w porządku, a jednak czujesz, że ciśnienie idzie w górę.

Lekarze nie wspominają o stresie i sposobach kontrolowania ciała za pomocą umysłu. Najłatwiej jest zrobić ze zdrowego człowieka chorego i wciągnąć go w niekończące się „leczenie”, które pozbawia zdrowia i jednocześnie nabija kieszeń przemysłowi farmaceutycznemu.

Zdrowe ciśnienie krwi może się wahać aż o 30 mmHg w ciągu dnia. Aby potwierdzić nadciśnienie należałoby dokonać kilku odczytów każdego dnia w dłuższym okresie. Inną komplikacją jest fakt, że ciśnienie skurczowe może różnić się w zależności od ramienia aż o 8 mmHg, a w niektórych przypadkach nawet o 20 mmHg.
Mierząc ciśnienie krwi używając starego sposobu pomiaru, nacisk pompowanego mankietu aparatu na naczynia krwionośne oraz towarzyszące temu zdenerwowanie, podnoszą je jeszcze bardziej.
Znaczenie ma także pozycja. Pomiaru powinno dokonywać się w trzech pozach: leżącej, siedzącej i stojącej. Wykonanie pomiaru ciśnienia tętniczego, gdy pacjent siedzi, nie powie wiele o tym, co dzieje się, gdy pacjent stoi. Takich szczegółowych badań się nie robi, bo przecież zaraz koniec wizyty i wchodzi kolejna osoba. Ogólnie przyjęło się w gabinetach, że należy pozwolić lekarzowi wykonywać jego pracę bez kwestionowania czegokolwiek. To wszystko sprawia, że tysiące zdrowych pacjentów opuszcza gabinety lekarskie z receptą na leki na nadciśnienie krwi.


Będąc dzieckiem, podczas badań kontrolnych też wykazano u mnie podwyższone ciśnienie. Przez kilkanaście dni, codziennie, zalecono mi chodzić do przychodni i dokonywać pomiaru. Przez pierwsze dwa dni ciśnienie miałem nadal za wysokie. W trzecim dniu, pielęgniarka była bardziej dociekliwa i zaczęła zadawać pytania. W końcu wyszło, że do pomiaru przystępuję wchodząc z szybkiego marszu z podwórka, bezpośrednio do gabinetu. Pielęgniarka powiedziała, żebym za każdym razem jak przyjdę na pomiar, posiedział przed gabinetem i wchodził dopiero po kilku minutach. Po takiej poradzie zostałem cudownie uzdrowiony 😊. Już nie podejrzewano u mnie nadciśnienia. Uff, miałem szczęście, że trafiłem na zorientowany personel medyczny.

Bez względu na to, czy ciśnienie jest stale podwyższone, czy nie, w podobnych przypadkach, do tych opisanych powyżej, mogą być przepisane leki na nadciśnienie. Będą one miały poważne skutki uboczne oraz mogą wywoływać np. bóle głowy, ospałość, nudności.
Ze zdrowego, zrobią chorego.

Stwierdzenie, że zdrowy pacjent ma nadciśnienie, to jeden z przykładów wywoływania chorób jatrogennych, spowodowanych przez błędy lekarskie, o których jeszcze sobie powiemy za tydzień.

Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

czwartek, 6 grudnia 2018

Papiery

Czy znasz kogoś lub może Ty sam dobijasz do wieku średniego i robisz już piąte studia podyplomowe i kolejny kurs, studiując na kierunkach, które niekoniecznie Ciebie interesują i kręcą, a zdobyte kwalifikacje nie są później przydatne? Jeśli dotyczy Ciebie powyższy opis tracisz tylko swój czas, energię i wydajesz pieniądze po to tylko, aby zdobyć jak najwięcej papierków, które może się kiedyś przydadzą, a może nie (częściej się sprawdza ten drugi scenariusz).
Taki model nie rozwija Ciebie. Z pewnością, daje większe profity właścicielowi uczelni niż Tobie.
Wyżej opisana sylwetka charakteryzuje kogoś, kto pracuje raczej w strefie budżetowej lub jest na innym typowym etacie. Ludzie biznesu nie biegają za kolejnym fakultetem. Oni tworzą, budują, wdrażają podczas, gdy wtórny student ponownie wciela się w rolę odtwórcy.

Dostrzegam wielką różnicę pomiędzy stwierdzeniem: człowiek uczy się przez całe życie, a tym, że jest wiecznym studentem. Osobiście, zdecydowanie wolę uczyć się przez całe życie niż zdobywać często nic niewarte papierki.


Poziom wykształcenia nie świadczy w żadnym stopniu o poziomie zaradności.

Kolejne niepotrzebne studia powodują nierównowagę w stosunku do ważniejszych aspektów. Zdobywanie wykształcenia, kursów i papierków jest dobre do określonego czasu, np. do 25 roku życia. Ewentualne późniejsze kursy i szkolenia powinny być ukierunkowane i związane z Twoimi zainteresowaniami, biznesem, pasją i bezpośrednimi potrzebami. Owszem, można i trzeba nadal zdobywać i podnosić kompetencje, ale robić to z konkretnym planem na dalszy rozwój. Może, ale nie musi to być szkolenie stacjonarne. Wiedzę można czerpać także z książek i z Internetu. Czytanie jest dla umysłu tym, czym gimnastyka dla ciała. Ale kiedy czytasz coś, co Cię zupełnie nie kręci, do czego jesteś zmuszony poniekąd przez pracodawcę, wtedy studiowanie tej dziedziny staje się mozolne i męczące.
Uważam, że przekroczenie 25 lat, to okres skupiania się na rozwoju osobistym, budowania majątku i rozpoczynania historii rodzinnej. Jeśli jesteś na tyle obrotny, że do 25 roku życia skończyłeś studia (jeśli nie chciałeś studiować, to też dobrze; studia nie są żadnym miernikiem ani wyznacznikiem), masz intratne i rozwijające zajęcia i na dodatek masz partnera, z którym mógłbyś mieć już swoją rodzinę (albo już ją macie), to jesteś na właściwej drodze.
Żaden wiek nie jest jakimś tam limitem, ale im wcześniej zaczniesz skupiać się na ważniejszych sprawach, tym większa szansa, że nie obudzisz się z ręką w nocniku.
Są rzeczy ważne i ważniejsze.


A może jesteś teraz nastolatkiem? Spraw, by okres szkoły średniej i studiów nie był stracony. Jeśli dopiero wchodzisz w dorosłe życie, nie zmarnuj tego okresu i popołudniami zamiast zawsze grać w gry i oglądać 10 odcinków serialu do późnej nocy, to naucz się zarabiać pieniądze i część tych pieniędzy zatrzymywać. Nie oznacza, to rezygnacji ze studenckiego życia, imprez, spotkań towarzyskich. Możesz to wszystko mieć. Wystarczy tylko wprowadzić do swojego młodego życia większe zróżnicowanie i trochę samodyscypliny (link). Przyda się na kolejne etapy życia.

Dzięki temu, że będziesz jadł chleb nie tylko z jednego pieca, nie będziesz bał się żadnej pracy. Będziesz bardziej otwarty na wyzwania. Odkryjesz nieskończenie wiele możliwości źródeł przychodu. Będziesz zdecydowanie bardziej kreatywny.

Kilka powyższych zdań nie jest tylko dla osób w wieku szkolnym. Jeśli już dawno nie jesteś studentem, to może masz dorastające dzieci. Naucz ich zaradności. Przemyśl wszystko to, co źle zrobiłeś jak miałeś naście lat i podpowiadaj im jak można wejść w dorosłe życie lepiej. Niech uczą się na czyichś błędach, a nie na swoich. Nie chodzi mi o to żeby dzieci spełniały niezrealizowane marzenia rodziców i szły na wybrany przez nich kierunek studiów. Nie prowadź ich za rączkę. Niech sami odkrywają i zdobywają, a Ty przyglądaj się i spróbuj być ich dobrym doradcą.

Niektórzy nawet dokładnie nie wiedzą co studiują. To tak jak w tym dowcipie:

- Co studiujesz?
Coś z oczami.
- Okulistykę?
Nie, zaocznie.

Może zamiast iść na kolejne studia koło 40-stki, 
siedzieć na nudnych wykładach w uczelni i zdobywać niepotrzebne papierki, lepiej będzie spędzać więcej czasu z rodziną i mieć realny wpływ na ich przyszłość oraz rozwijać siebie i swoją działalność.

Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

wtorek, 4 grudnia 2018

Mikrofale

Kuchenki mikrofalowe używane do podgrzewania żywności powodują dezintegrację struktury molekularnej pożywienia i niszczą jego siłę życiową. Bez tej siły życiowej, jedzenie nie może być trawione i przyswajanie poprawnie.


Pożywienie, które zostanie podgrzane przez kuchenkę mikrofalową zawiera rakotwórcze związki, uszkadzające mózg radiolityki i posiada znacznie mniej składników odżywczych oraz nie ma "energii życiowej". Jedzenie staje się martwe. Spożywanie takich posiłków może powodować utratę pamięci, słabą koncentrację, migreny, zawroty głowy, wysokie ciśnienie krwi, nerwowość, niestabilność emocjonalną, zaburzenia układu trawienia, choroby serca, rak żołądka i jelit i wiele innych.

Mikrofale mają również związek z otyłością. Badania pokazują, że skutki spożywania potraw gotowanych w mikrofalówkach są długofalowe i trwałe w ludzkim ciele. Ciało nie ma praktycznie żadnych korzyści z takiego pożywienia oraz pochłania cząsteczki, których nie jest w stanie rozłożyć. Organizm nie zostaje odżywiony, a może tylko otrzymać kilka kilogramów dodatkowego, toksycznego balastu. Nawet jeśli jedzenie zostanie podgrzane tylko przez chwilę, to okazuje się być bezużyteczne i szkodliwe dla naszego ciała. Wartość odżywcza pożywienia gotowanego w mikrofalówce zostaje praktycznie ograniczona do tej, jaką ma papier. Jeśli nie chcesz pozbawiać swojego ciała składników odżywczych, zastanów się poważnie nad usunięciem tego urządzenia ze swojej kuchni.

Na domiar złego, wszystkie mikrofalówki wypromieniowują fale. Oznacza to, że wszystkie mikrofale maja zdolność gromadzenia się w meblach kuchennych, które stają się wtórnym źródłem takiego promieniowania.


Początki używania mikrofal sięgają lat 30. ubiegłego stulecia. Naukowcy niemieccy używali ich jako pierwsi, tworząc system radarów oparty na wygenerowanych sztucznie mikrofalach. Podczas ostrych zim żołnierze gromadzili się wokół radarów, aby się ogrzać, ale powodowało to choroby m. in. rozwój raka krwi. Armia niemiecka zaprzestała w końcu używania takich radarów. Przy tej okazji odkryto, że mikrofale nie tylko mogą podgrzewać tkanki ludzkie, ale również jedzenie, więc wymyślili kuchenki mikrofalowe. Te urządzenia umożliwiały podgrzewanie jedzenia dla żołnierzy. Jednak ci, którzy jedli posiłki przygotowywane w ten sposób, także zaczęli chorować na raka krwi, podobnie jak technicy radarowi.
Minęło 80 lat, a świat nadal używa tych samych, niczym nie różniących się, niebezpiecznych urządzeń.


Mikrofalówki rozrywają połączenia cząsteczkowe, czyniąc pożywienie bezwartościowym. Kuchenki mikrofalowe miotają mikrofale o wysokiej częstotliwości, które gotują wilgoć w pożywieniu i jego opakowaniu przez przeciąganie cząsteczek wody z oszałamiającą prędkością tam i z powrotem, ponad miliard razy w ciągu sekundy. Te kruche ułamki cząsteczek jedzenia zmieniają swój skład chemiczny i tworzą nowe, dziwne połączenia, których ludzkie ciało nie jest w stanie rozpoznać. Zniszczenie struktur cząsteczkowych w jedzeniu nie pozostawia ciału innego wyjścia, jak zamienić takie pożywienie w odpady, ale nie w odpady nieszkodliwe, tylko raczej odpady radioaktywne.

W eksperymencie, dwóm tysiącom kotów podawano jedzenie i wodę, które wcześniej umieszczano w kuchenkach mikrofalowych tylko na minutę. Wybrana do eksperymentu żywność zawierała możliwie najwięcej substancji odżywczych i była tak naturalna, jak tylko było to możliwe. W ciągu 6 tygodni wszystkie koty zdechły. Badając przerażający wynik eksperymentu, okazało się, że choć koty wyglądały na dobrze karmione, komórki w ich ciałach praktycznie nie zawierały śladów składników odżywczych. Koty dosłownie zostały zagłodzone na śmierć, mimo podawania im pożywnej karmy. Mikrofale zamieniły jedzenie w śmiertelną truciznę.


Gdy wiele lat temu przeczytałem powyższe informacje zdecydowałem się od razu sprzedać mikrofalówkę i od tamtej pory nie zjadłem jedzenia podgrzanego w mikrofali. Ku mojemu zdziwieniu, wystawiłem ją na sprzedaż i szybko ktoś po nią przyjechał. Mam nadzieję, że klient, który kupił ode mnie ten niebezpieczny sprzęt, też się go pozbył.

Nie mam w zwyczaju wyrzucać sprawnych urządzeń, czy przedmiotów. Co z tego jakbym wyrzucił ją do śmietnika jak pewnie znalazłby się ktoś, kto by ją stamtąd wyciągnął i używał. Dlatego niepotrzebne dla mnie przedmioty zawsze wolę spieniężyć, nawet jeśli wiem, że komuś to będzie psuło zdrowie.
Palacz też wie, że papieros zabija, a i tak sięga po fajkę.

Najbardziej razi mnie jak ktoś podgrzewa żywność w mikrofalówce dzieciom. A już widok jedzenia poddanego mikrofalom, na dodatek jeszcze mleka modyfikowanego, niedawno narodzonemu człowiekowi, łamie mi konstrukcję.

Mam nadzieję, że nie ma takiej osoby, która wszystkie swoje posiłki "przyrządza" w mikrofalówce. Ludzki organizm jest znacznie silniejszy od zwierzęcego, co nie znaczy, że można go nadwyrężać i należy go zatruwać.

Niby większość osób wie, że są szkodliwe. Niestety mikrofalówki są nadal często wykorzystywane w codziennym przygotowywaniu pożywienia w wielu gospodarstwach domowych w Polsce i na świecie.

Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

czwartek, 29 listopada 2018

Mów czego chcesz

Tytułową myśl [Mów czego chcesz] zaprezentuję na przykładzie komunikacji miejskiej. Generalnie, jest taka zasada:
ustępuje się miejsca osobie potrzebującej. Może to być np. kobieta w ciąży, rodzic z małym dzieckiem, inwalida, poszkodowany, czy starsza osoba.
To normalne, wie o tym chyba każdy. Dlaczego więc powstają tam często patowe i niemiłe zdarzenia?


Zacznijmy od tego, że nie zawsze wymienione wyżej osoby chcą tego miejsca.
Weźmy dla przykładu człowieka niewidomego lub powiedzmy rodzica z dzieckiem na rękach, który wszedł do autobusu i chce podjechać zaledwie jeden przystanek. Zanim taka osoba zainstaluje się w siedzeniu, to już będzie wysiadać. Dlatego raczej nie szuka miejsca siedzącego i prawdopodobnie takiej miejscówki nie potrzebuje.

Karykaturalnie, są też takie sytuacje kiedy starsza pani przepycha się w pojeździe i staje w wybranym przez siebie miejscu, gdzie często są jeszcze inne wolne miejsca siedzące, i dyszy nad tobą, sygnalizując w ten sposób, że chce właśnie to wybrane przez siebie siedzisko. Fajnie byłoby usłyszeć od takiej osoby po prostu: „przepraszam, czy mogę skorzystać z miejsca siedzącego?” I sprawa robi się jasna i z pewnością mniej kuriozalna.

Widziałem kilka razy jak młoda osoba została zrugana za to, że nie zaobserwowała ludzi wokół siebie i nie wypatrzyła nikogo, kto potencjalnie mógłby potrzebować miejsca siedzącego.
Apeluję do wszystkich niby to dobrze wychowanych i troszczących się o innych: nie róbcie afery w komunikacji miejskiej, zwłaszcza kiedy uważacie się za takich rycerskich. Jak ktoś chce usiąść, to może powinien sam zadbać o miejsce siedzące i niech po prostu podejdzie i zapyta:
„przepraszam, jestem w ciąży. Ustąpisz mi miejsca?” (ciąża nie zawsze jest widoczna, szczególnie w pierwszych miesiącach);
„sorry, mam nogę w gipsie. Mogę usiąść na Twoim miejscu?”;
„dzień dobry, ustąpisz mi miejsce, młody człowieku" itp.

Dlatego najlepszym rozwiązaniem, w mojej opinii, jest po prostu zapytanie: „przepraszam, czy ustąpisz mi miejsca?” I myślę, że ktoś z pewnością udostępni miejsca potrzebującemu. Bez żadnych adwokatów i matek Teres, bez złajania osoby, która skupiona czyta sobie książkę, siedzi w telefonie lub po prostu się zamyśliła albo jej się przysnęło.

„Co za chamstwo. Siedzi sobie i nie ustąpi miejsca starszej osobie” – takie komentarze pasażerów nie są potrzebne i są bardzo irytujące, zwłaszcza dla niewinnej osoby, która po prostu siedzi sobie w komunikacji miejskiej. Co więcej, znam przypadek kiedy młoda kobieta zajmowała miejsce siedzące, a ludzie w jej kierunku rzucali niemiłe epitety, po czym ta pani ucięła te wszystkie naskakiwania stwierdzeniem: „proszę państwa, jestem w ciąży. Dlaczego chcecie żebym ustępowała miejsce siedzące komuś innemu?” Po czym wszyscy się uciszyli.

Ewentualnie, jeśli zajmujesz miejsce siedzące i zauważysz, że ktoś może potrzebować tego miejsca bardziej niż Ty, to możesz tego kogoś po prostu zapytać: „czy chce Pan(i) usiąść?” Ingerencje osób trzecich nie są tutaj w ogóle potrzebne.


A propos miejskiego transportu: komunikacja miejska w dużych miastach jest świetnym i tanim rozwiązaniem. Jeden pojazd przewozi dziesiątki lub setki ludzi (w przypadku pociągu). Jest to przeciwieństwo prywatnych aut osobowych, w których często znajduje się jeden człowiek, wiozący siebie i powietrze, tylko po to żeby dojechać i wrócić z pracy (inaczej wygląda to u kogoś, kto wykorzystuje samochód jako narzędzie pracy i w ciągu dnia potrzebują auta żeby ciągle gdzieś się przemieszczać).
Patrząc na koszty warszawskiego ZTM (Zakład Transportu Miejskiego), to użytkownik posiadający kartę miejską, który przedłuża ważność tej karty co kwartał, wyda łącznie 1000 złotych na rok. Znam osoby, które na dojazdy samochodem, głównie do pracy, wydają takie pieniądze w miesiąc, tylko na samo paliwo, nie biorąc pod uwagę innych kosztów związanych z pojazdem.
Korzystanie z komunikacji miejskiej to duża oszczędność.
Poza tym w autobusie masz wolne ręce. Nie musisz skupiać się na drodze. Możesz czytać książki, słuchać i oglądać interesujące materiały, odpisywać na maile, załatwiać wiele spraw, uczyć się i rozwijać albo prowadzić bloga 😊.

Oprócz tego, że transport miejski rozwozi społeczeństwo po mieście, to do tego jest wyposażony w coraz nowocześniejszą i ekologiczną flotę.
Umilmy sobie nawzajem czas spędzony w autobusie, tramwaju, metrze, czy gdziekolwiek indziej.

Nie myśl, że ktoś powinien się domyśleć czego chcesz. Nikt nie siedzi w czyjejś głowie.

Dlatego mów głośno czego oczekujesz! I nie krępuj się.
Nie tylko w komunikacji miejskiej, ale gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz.


Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij swoim znajomym.

wtorek, 27 listopada 2018

Oddychanie

Wiele osób traktuje odżywianie jakby to był najważniejszy ze wszystkich jego procesów. Wśród tych osobników można zastosować powiedzenie: obiad zjedzony, dzionek zaliczony albo "aby kicha była napchana". Zapewne wynika to z faktu, że o oddychaniu nie trzeba pamiętać, a o jedzenie trzeba w jakiś sposób zadbać.

Niektórzy ze świszczącym oddechem przez zeschnięte smarki, inni z wyziewami z nieświeżej jamy ustnej 😊. Lepiej czy gorzej, ale każdy z nas jakoś tam oddycha i wydawać by się mogło, że o niczym nie trzeba tutaj wiedzieć.

Patrząc na poniższe cztery procesy życiowe, jedzenie jest najmniej ważne. De facto bez jedzenia można przeżyć wiele dni, bez możliwości oddychania przeżylibyśmy tylko przez chwilę.

Oddychanie – ruch – picie – jedzenie



Czy zwracałeś kiedyś uwagę na to jak oddychasz? Stosowanie prawidłowego i odpowiedniego sposobu oddychania polepszy zdrowie i pomoże pozbyć się zbędnych kilogramów.

Proces oddychania i trawienia są ściśle ze sobą powiązane. Wiele osób niepotrzebnie męczy się z różnymi dietami odchudzającymi i co gorsza chemicznymi preparatami i lekami. Rezultaty są jednak tylko czasowe. Przestajesz stosować dietę lub używać leków, a nadwaga wraca z powrotem. Takie eksperymenty nad własnym organizmem niszczą wątrobę, serce i nerki.
Oddychając, człowiek zaopatruje swój organizm w tlen. Im więcej tlenu zatrzymuje się w komórkach Twojego ciała, tym mniej energii tracisz na wszystkie fizjologiczne czynności w organizmie. Oddychając tylko przez płuca nie jesteś w stanie uzupełnić braku tlenu.

Aby oddychać przeponą (brzuchem) wystarczy zamknąć buzię (dosłownie 😊) i zacząć oddychać nosem. Ażeby zobaczyć, czy aby na pewno oddychasz przeponą, połóż się na plecach i umieść książkę na brzuchu. Wdechy i wydechy rób nosem, starając się, by przy każdym wdechu Twój brzuch podnosił się i opadał przy wydechu. Dzięki temu oddech będzie głębszy i wydajniejszy.

Osobom chcącym zrzucić kilka kilogramów można dodatkowo polecić takie oto ćwiczenie oddechowe:
zatrzymaj oddech na 30 sekund kilka razy w ciągu dnia. Wdech i wydech oczywiście nosem. W ten sposób odżywisz i zaopatrzysz swoje komórki w tlen. Będziesz bardziej syty.


Prawidłowe oddychanie, bez względu na to co robisz, ma zasadnicze znaczenie. W boksie na przykład, uczą się jak oddychać, ponieważ szybki, urywany oddech błyskawicznie wyczerpuje ciało. Z kolei jedną z najważniejszych rzeczy, jakie powinien opanować biegacz, jest właśnie oddychanie brzuchem, a sposobem na nauczenie się tego jest nabycie umiejętności oddychania nosem.

Teraz Ty naucz się oddychać nosem podczas biegania lub jeśli nie biegasz, w czasie szybkiego chodzenia. Na początku nauki wybieraj łatwe przebieżki. Oddychanie nosem powinieneś szybko opanować na całych długościach łatwiejszych tras. Po kilku treningach, podczas intensywniejszego biegu, kiedy będziesz wbiegał na wzgórze lub gdy trenujesz tempo, bierz wdech nosem, ale rób silny i szybki wydech ustami. Oddychanie nosem nawilża i oczyszcza powietrze oraz pozwala Ci jednocześnie pić (/jeść) i oddychać, zarówno podczas lekkiego, jak i trudniejszego biegu.

Sprawdź, czy potrafisz. Spróbuj najpierw z piciem. Weź szklankę wody, oddychaj nosem i jednocześnie pij małymi łykami.

Oddychaj przeponą – „brzuchem”, a nie piersiami.
Nos jest do oddychania, a usta do jedzenia.

Co więcej, właściwa postawa pozwoli na prawidłowy i pełny oddech. Nie możesz się garbić i skręcać, bo oddech robi się płytszy. Dotyczy to również pozycji siedzącej.
Zachowując właściwą pozę podczas biegania (chodzenia) będziesz mógł biegać szybko, wydajnie i na duże odległości. Ściągnij łopatki, a ręce trzymaj zgięte w łokciach pod kątem 45 stopni. Niech Twoje ręce poruszają się dość swobodnie, ale pilnuj, by nie przekraczały niewidzialnej, pionowej linii dzielącej Twoje ciało na pół. Dzięki temu Twoja klatka piersiowa będzie bardziej „otwarta”, będziesz lepiej oddychał i łatwiej zachowasz równowagę.
Pochyl się nieco do przodu, ale nie w biodrach. Wyobraź sobie linię biegnącą przez Twoje ciało od stóp do głowy. Powinna być lekko pochylona do przodu w stosunku do podłoża, przy czym miednica musi pozostać w naturalnej pozycji. Gdy całe ciało uczestniczy w ruchu, wtedy z korzyścią dla siebie zaprzęgasz do pracy siłę ciężkości. Pamiętaj, że bieganie to kontrolowany upadek.


Zwróć baczną uwagę, czy ktoś z Twoich najbliższych, szczególnie dzieci, nie ma otwartej buzi.
Być może jest to tylko zły nawyk, który trzeba wyeliminować. Najgorzej kiedy osoba nie może oddychać przez nos, bo ma np. przerośnięty migdał gardłowy, który może zajmował prawie cały nosogardziel. Swobodne oddychanie przez nos nie wchodzi wtedy w grę, stąd non stop otwarta buzia. Wówczas nieprawidłowe oddychanie, wraz z przypadłością, może pociągnąć szereg komplikacji, między innymi wysiękowe zapalenia ucha, a w konsekwencji nawet niedosłuch, infekcje górnych dróg oddechowych, napięcie mięśniowe, czy wadę wymowy.


Kiedy oddychasz prawidłowo, tzn. przez nos, wtenczas do Twojego ciała dostaje się powietrze ogrzane, nawilżone oraz oczyszczone z kurzu i innych drobin. Przy dużych zanieczyszczeniach niektórzy stosują oczyszczacze powietrza w pomieszczeniach i maski na twarz na zewnątrz, a w pierwszej kolejności powinni wykorzystywać swój naturalny filtr – nos. Oddychanie przez usta jest oddychaniem zaburzonym, co powoduje, że do układu oddechowego dostaje się powietrze zimne, suche i brudne. Śluzówki gardła wysychają i łatwiej ulegają infekcjom.
Ponadto bardzo ważne jest odpowiednie czyszczenie nosa, szczególnie u dzieci. Nauka odpowiedniego wydmuchiwania wydzieliny z nosa musi odbywać się od najmłodszych lat. Należy nauczyć dziecko, że najpierw wydmuchujemy jedną stronę, następnie drugą. Nie wolno wydmuchiwać dwóch przewodów nosowych jednocześnie. Kiedy malec sam nie radzi sobie jeszcze z pozbywaniem się wydzieliny z nosa, można zastosować aspirator. Bezpiecznym i najskuteczniejszym jest aspirator podłączany do odkurzacza.
Pamiętajmy, że katar źle leczony lub przewlekły może doprowadzić do uszkodzeń błony śluzowej nosa, krwawień, kataralnych zapaleń ucha i innych. Prawidłowa higiena nosa pozwala utrzymać nasz fizjologiczny filtr powietrza w dobrym stanie. Ważne jest też odpowiednie nawilżenie, zwłaszcza jeśli przebywasz w suchym i ciepłym pomieszczeniu. Do nawilżenia wnętrza nosa można zastosować roztwór soli fizjologicznej, wody morskiej lub po prostu roztwór wody z solą nierafinowaną.


Jeżeli ten materiał jest dla Ciebie wartościowy, polub go proszę i udostępnij go swoim znajomym.

niedziela, 25 listopada 2018

Kiszonki, cz. I - burak

Kiszone buraki

Składniki:

1 kg buraków
1 ząbek czosnku
1 liść laurowy
1 liść chrzanu
1 łodyga kopru z nasionami
1 łyżeczka soli nierafinowanej
woda przegotowana

Przygotowanie:

Buraki umyć i wyszorować szczoteczką.
Do słoika lub gliniaka umieść czosnek, liść laurowy, liść chrzanu, łodygę kopru i sól. Jeśli masz większe naczynie, do którego wejdą 3 kilogramy buraków, to odpowiednio zwiększ proporcje pozostałych składników.
Pokrój buraki na ćwiartki, a jeśli są duże, to na jeszcze mniejsze kawałki tak, aby ciasno weszły do słoja.
Zalej przegotowaną wodą do momentu aż woda pokryje wszystkie buraki.
Przykryj otwór talerzem lub pokrywką, ale nie zakręcaj szczelnie. Do słoika powinno dostawać się powietrze.
Już kolejnego dnia na wierzchu powstanie piana. To znak, że rozpoczęła się fermentacja.

Za kilka dni buraki będą gotowe.


Buraki i sok przełożyć do mniejszych naczyń i przechowywać w lodówce, a najlepiej od razu zjadać 😊.

Buraki jak i sok z kiszonki można wykorzystać do zupy albo surówki.

Występujący w kiszonkach kwas mlekowy i błonnik pobudzają pracę jelit i działają odtruwająco. W procesie fermentacji zmniejsza się zawartość cukru w warzywach. To dobra informacja dla osób chcących zrzucić zbędny balast.

Polecam popijać sok z kiszonych buraków w niewielkiej ilości, 100 ml dziennie. Proces kiszenia sprawia, że zwiększa się ilość witamin i buraki zyskują właściwości probiotyczne. Wspomagają odporność organizmu, zapobiegają infekcjom, niedokrwistości, spowalniają procesy starzenia się skóry i zapewniają prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego.
Buraki ponadto obniżają ciśnienie krwi, chroniąc w ten sposób układ krążenia przed chorobami.

Burak może też zastąpić kawę i napoje energetyczne. Znajdujące się w burakach azotany rozszerzają naczynia krwionośne, co umożliwia lepsze dotlenienie komórek ciała. Dzięki temu poprawia się zdolność koncentracji oraz wydolność fizyczna. Zapobiega też depresji, bezsenności oraz bolesnym skurczom mięśni.
Sok z buraków był hitem igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012. Podobno wiele ekip korzystało z jego dobrodziejstw.

czwartek, 22 listopada 2018

Polisy ubezpieczeniowe

Wiele osób wykupuje różne pakiety ubezpieczeniowe „na życie”. Przeciętna wysokość składki ubezpieczeniowej wynosi ponad 100 zł miesięcznie na osobę. Jeżeli w Twoim gospodarstwie domowym będą płacone dwie takie składki, wydasz około 2,5 tys. rocznie. Przez średnio 40 lat aktywności zawodowej włożysz w to 100 tys. złotych. A ile przez ten czas wyciągniesz z odszkodowań?
Zazwyczaj świadczenia dostaje się za jakieś szkody. Oby przykre zdarzenia nam się nie trafiały. Jeśli będziesz miał pecha możesz dostać z powrotem z tytułu zadośćuczynienia w sumie od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Wniosek: na polisie raczej nie zarobisz. Gdyby ludzie zarabiali na ubezpieczeniu „życia” firmy ubezpieczeniowe nie miałyby takiej oferty w ogóle albo szybko by ją zmodyfikowały.


Nie martw się, że złamałeś rękę i nie dostaniesz tysiąc, czy dwa odszkodowania. Jest to zaledwie rok składek. Musiałbyś łamać się co roku żebyś na tym zarobił 😉.

Jeszcze gorszą opcją jest ubezpieczenie „na życie z oszczędzaniem". Część składki obejmuje zwykłe ubezpieczenie, a część idzie na Twoje oszczędności. Firmy ubezpieczeniowe nieźle to sobie wykombinowały. Niby troszczą się o Ciebie i zadbają też o Twój portfel.
Zapamiętaj: tylko Ty możesz zadbać najlepiej o swoje zdrowie i finanse. Powierzanie zdrowia i finansów komuś innemu nie doprowadzi Cię do niczego dobrego.

Zamiast płacić składkę ubezpieczeniową lepiej już te pieniądze włożyć w lokatę lub obligacje i po kilkudziesięciu latach wypłacić z odsetkami. Znajdź taką formę oszczędzania, w której odsetki przewyższają inflację. Będziesz miał zastrzyk pieniędzy na emeryturze.
Odmienną formą będzie reinwestowanie, czyli obracanie i pomnażanie środków na bieżąco.


Inną kwestią są polisy ubezpieczeniowe, które trzeba opłacać, np. OC samochodu, jeśli jesteś posiadaczem auta.
Z kolei ubezpieczenie mieszkania nie jest konieczne, ale tutaj trzeba mieć trochę więcej wyobraźni. Nieubezpieczanie posiadanych nieruchomości wiąże się z ryzykiem utraty majątku nawet w wysokości wartości całej nieruchomości.

Powiesz może: "Ej, piszesz o nieubezpieczaniu „życia”, a radzisz ubezpieczać mury?" Tak! Bardzo mało prawdopodobne, ale jest możliwe, że w jednej chwili stracisz dorobek swojego życia. Co wtedy zrobisz jak nie dostaniesz żadnej rekompensaty? Gdzie będziesz mieszkał?
Natomiast w nieruchomościach, które komuś wynajmujesz nie dość, że ubezpieczenie jest parasolem ochronnym, to jego koszty możesz przerzucić na osoby najmujące lokal od Ciebie.

Twoją najlepszą polisą na życie będzie dbanie o zdrowie.
Jeżeli dbasz o swoje zdrowie i białe fartuchy omijasz dalekim kręgiem, nie sądzę żebyś na ubezpieczeniu „życia” zarobił. Z takim nastawieniem dodatkowe pakiety medyczne też nie będą Tobie potrzebne. Jeśli pracujesz i masz odprowadzane składki zdrowotne, to możliwość skorzystania z podstawowych usług medycznych Tobie wystarczy.

Zamiast chodzić po lekarzach, tracić czas i nerwy, dbaj o siebie.
Zacznij żyć albo zajmij się umieraniem.
Twoją najlepszą polisą ubezpieczeniową będzie dbanie o zdrowie oraz zapewnianie coraz lepszej kondycji Twojego portfela.

wtorek, 20 listopada 2018

Wolne rodniki i antyoksydanty

Wolne rodniki to kluczowa przyczyna zwyrodnień i starzenia organizmu.
Jest to molekuła, która straciła elektron w swojej zewnętrznej osłonie i przez to szybko atakuje i kradnie elektron z sąsiadującej cząsteczki. Okradziona molekuła, która już nie ma jednego elektronu, sama staje się wolnym rodnikiem i zabiera elektron z jeszcze innej, pobliskiej cząsteczki. Ten proces toczy się jak domino, w destrukcyjnej reakcji łańcuchowej, która może dotknąć setki, a nawet tysiące cząsteczek.

Kiedy cząsteczka staje się wolnym rodnikiem, wpływa to na funkcje całej żywej komórki, jeśli ta cząsteczka stanowi jej część. Wolne rodniki mogą atakować Twoje komórki, dosłownie rozrywając ich ochronne błony. Delikatne komponenty komórkowe, jak jądro i DNA, które niosą genetyczny plan komórki, mogą zostać zniszczone, co prowadzi do komórkowych mutacji i śmierci.
Im bardziej wolne rodniki atakują Twoje komórki, tym większe uszkodzenie i większa możliwość poważnego zniszczenia niezbędnych do życia organów i układów fizjologicznych. Uszkodzenia powodowane przez wolne rodniki łączą się z utratą integralności tkanki i fizycznej degeneracji. W miarę jak wolne rodniki bombardują komórki, tkanki stopniowo słabną. Powodowane przez wolne rodniki zniszczenia stanowią główną przyczynę starzenia się. Im starsze staje się ciało, tym więcej uszkodzeń doznaje od zmasowanego w ciągu całego życia ataku ze strony wolnych rodników.

Przyczyny powstawania wolnych rodników to: niepotrzebne stresowanie się, dym papierosowy, konserwanty w żywności i niezdrowe jedzenie, spożywanie mięsa, długie opalanie się, przyjmowanie leków, nadmierny i ekstremalny wysiłek fizyczny, permanentne zmęczenie i brak odpoczynku.
Powodem pojawienia się większości chorób zwyrodnieniowych są wolne rodniki. W skład długiej listy wchodzą takie przypadłości jak: choroby serca, rak, miażdżyca, udar, żylaki, hemoroidy, nadciśnienie, zapalenie stawów, artretyzm, problemy trawienne, zaćma, cukrzyca, alergie, utrata energii.

Nie można uniknąć wszystkich wolnych rodników. Nie unikniesz tych, które biorą się ze znajdujących się we wdychanym powietrzu zanieczyszczeń. Możemy jednak ograniczyć je znacznie. Przede wszystkim nie oddychaj ustami, a nosem (artykuł o oddychaniu zamieszczę w niedalekiej przyszłości). Nos jest Twoim naturalnym filtrem. Zwracaj też uwagę na swój talerz. Nie jedz i nie pij wszystkiego co popadnie. Nie bądź wszystkożercą.


Aby zapewnić komórkom brakującego elektronu, skradzionego przez wolne rodniki i zapobiec chorobom, potrzebne są dla organizmu antyoksydanty (przeciwutleniacze). Antyoksydanty to naturalne substancje roślinne, głównie witaminy i minerały, które występują w warzywach, owocach, orzechach, nasionach, naparach ziołowych i w ekstrakcie z zielonej herbaty. Doskonałymi antyoksydantami są: prowitamina A, witaminy, E i C, selen, cynk, magnez, chrom.


Zamień przetworzone jedzenie na zdrowy pokarm:
konserwy, puszki i słoiki na świeże produkty;
gotowe dania mrożone na jedzenie przyrządzone samodzielnie;
posiłki opierające się na szczątkach zwierząt na jedzenie przyrządzone z roślin;
oleje rafinowane na oleje nierafinowane (link);
kolorowe i słodzone napoje na czystą wodę (link);
kawę i czarną herbatę na zieloną herbatę i napary ziołowe.
Czy już pisałem o cudownej myśli Hipokratesa: "Twoje pożywienie powinno być Twym lekarstwem"?😊

Duże znaczenie w neutralizacji wolnych rodników ma też odpowiedni odpoczynek i sen (link).
Ćwiczenia fizyczne są także podstawową formą pozbywania się procesów degeneracyjnych. Jeśli uprawiane są regularnie i z odpowiednią intensywnością, mają działanie dobroczynne i przyczyniają się nie tylko do poprawy samopoczucia i ogólnego stanu zdrowia, ale przede wszystkim do obniżenia poziomu stresu, będącego jednym ze źródeł powstawania wolnych rodników.

niedziela, 18 listopada 2018

Pasta daktylowa

Owoce daktylowca zawierają witaminę B3 (niacynę, PP), liczne minerały, szczególnie potas i są bogate w błonnik.
Daktyle działają podobnie jak aspiryna, ale oczywiście bez działań niepożądanych i skutków ubocznych. Ponadto zapobiegają miażdżycy i chorobom układu sercowo-naczyniowego.


Pasta daktylowa

200 g suszonych daktyli
woda
cynamon (opcjonalnie)
kakao (opcjonalnie)

Suszone daktyle przenieś do miski, zalej wrzątkiem i pozostaw na parę godzin.
Odlej nadmiar wody i przenieś do blendera. Do przyrządzania pasty daktylowej używam blendera tańszego, o mniejszej mocy. Dlaczego?
Przenosząc daktyle do blendera sprawdź, przyciskając daktyle w palcach, czy nie trafiła się Tobie niepożądana pestka. Skorupa pestki może zniszczyć urządzenie, w którym będziesz miksował daktyle. W jeszcze gorszym przypadku możesz połamać sobie zęba jedząc np. kanapkę z pastą daktylową. Doświadczyłem tego osobiście.
Ale spokojnie. Jeśli dostosujesz się do powyższych zaleceń i nie będziesz jadł w pośpiechu (tak jak ja wtedy), to nie zdarzy się Tobie nic złego.
Kiedy masz już w blenderze sprawdzone daktyle wówczas możesz dodać cynamon i/lub kakao. Kakao sprawi, że krem będzie czekoladowy.
Miksuj do uzyskania kremowej konsystencji.

Naleśnik z pastą daktylową

Możesz zrobić pastę nawet z kilograma daktyli naraz, jeżeli masz duży apetyt i wielki blender, ale wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że pominiesz niechcianą, twardą skorupę pestki. Dlatego lepiej przyrządzać mniejsze porcje.

Pasta daktylowa jest pyszną i zdrową alternatywą dla czekoladowych smarowideł ze sklepu.

Mus do smarowania można przyrządzić również z innych suszonych owoców, np. z moreli albo ze śliwek.